Po kompromitacji 10 maja wyścig do prezydentury zaczyna się od nowa.
Jak by powiedzieli komputerowcy, rebootujemy system. Wczytujemy do pamięci operacyjnej wszystkie elementy. Większość z nich została już skonfigurowana w trakcie poprzedniej sesji, ale pojawiają się nowe składniki. Aplikacja KIDAWA-BŁOŃSKA została zastąpiona aplikacją TRZASKOWSKI, jeszcze nie do końca rozpoznaną. Od 5 lutego, kiedy to poprzednio marszałek Sejmu Witek nacisnęła przycisk „Start”, zasadniczo zmieniło się też środowisko programistyczne i relacje między poszczególnymi
programami.
Na pozór wszystko wygląda bardzo podobnie. Z dziesiątki kandydatów dziewięciu pozostaje na placu boju; nie będą nawet musieli (jeśli tylko Senat w miarę szybko uchwali nową ustawę o wyborach w czasie tegorocznej epidemii) zbierać podpisów do rejestracji przez PKW. Urzędująca głowa państwa ma znaczną przewagę nad rywalami. Telewizja zwana dawniej publiczną wychwala Dudę pod niebiosa. Rywale mają ręce spętane zakazami wprowadzonymi przez rząd pod pretekstem walki z koronawirusem. W sumie, co za różnica: 10 maja czy półtora miesiąca później? Postawy społeczne nie ulegają przeprofilowaniu aż tak szybko. Kaczyński wie co robi, prąc za wszelką cenę do możliwie szybkiego rozstrzygnięcia.