Nie ulega wątpliwości, że PiS się skończyło, tylko jeszcze o tym nie wie.
Nie da się na język prawa konstytucyjnego przełożyć tego, co wyprawiają pisowcy. To się nie mieści w kategoriach pojęciowych prawa.
Piszę ten felieton w niedzielę 10 maja 2020 r., kiedy to powinny odbywać się wybory prezydenta. Nikt nie uchylił postanowienia marszałkini Sejmu z 5 lutego 2020 r., którym te wybory zarządzono. Nie ma czegoś takiego, jak uchylenie postanowienia o zarządzeniu wyborów, bo zgodnie z art. 128 Konstytucji RP marszałek Sejmu zarządza wybory, ale przepis ten nie upoważnia marszałka do ich odwołania. Oczywiście, w sytuacji epidemii wybory powinny zostać odwołane, ale zgodnie z konstytucją. Ta zaś w art. 228 ust. 7 wskazuje, że w „czasie stanu nadzwyczajnego oraz w ciągu 90 dni po jego zakończeniu (…) nie mogą być przeprowadzane wybory (…) Prezydenta Rzeczypospolitej”. Stan nadzwyczajny, zgodnie z art. 228 ust. 1 Konstytucji, to „sytuacja szczególnego zagrożenia, jeżeli zwykłe środki konstytucyjne są niewystarczające”.