W czasach zarazy Kościół ma zwiększone możliwości wpływania na wiernych, bo ludzie szukają wsparcia i chętniej niż zazwyczaj korzystają z rad, jak uczynić życie bezpieczniejszym, przyjemniejszym, wartościowszym czy choćby tylko znośniejszym.
Kler powinien promować akcję „zostań w domu”, przekonywać do sąsiedzkiej pomocy, wspomagania szpitali, walki z nasilającą się przemocą domową… Zamiast tego Kościół dba jedynie o własne interesy, czyli władzę i pieniądze. Dzięki zblatowaniu z państwem – coraz skuteczniej.
Kolejne rządzące partie są na usługach Episkopatu Polski. Dają, czego biskupi zapragną, boją się odebrać cokolwiek. Nawet lewica była pod tym względem niezwykle spolegliwa, a PO, PiS, PSL wręcz rywalizowały o względy kleru. W 2015 r. także na tym froncie wygrało PiS i do kościoła toruńskiego ochoczo i całkiem oficjalnie dołączył łagiewnicki. Zawsze był to podział fikcyjny, ale każdej ze stron wygodnie było udawać, że prawdziwy. Za rządów PiS nikt już niczego udawać nie musi. Kaczyński jest u siebie zarówno u Rydzyka, jak i na Jasnej Górze, a na Wawelu nawet podwójnie.